„Ja nie leczę, ja uzdrawiam” Katarzyny Janiszewskiej, czyli w świecie bioenergoterapeuów

Katarzyna Janiszewska: Ja nie leczę, ja uzdrawiam
Autorka zadaje pytania ale dosłownie na nie nie odpowiada. Kim są bioenergoterapeuci? W książce przedstawia kilka najbardziej znanych postaci, z zaznaczeniem, że mnóstwo innych, mniej sławnych działa i ma swoich wiernych pacjentów | fot.: Adobe Stock

Katarzyna Janiszewska jest absolwentką krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego gdzie studiowała politologię a później dziennikarstwo. Jest autorką wielu reportaży o tematyce społecznej. Pozycja „Ja nie leczę, ja uzdrawiam”, jest jej debiutem książkowym. W tym co by nie mówić, dosyć obszernym reportażu przedstawia świat polskich bioenergoterapeutów, uzdrowicieli i naturopatów. Tak naprawdę nazwy są sprawą umowną, ponieważ nikt do tej pory nie pokusił się o ich usystematyzowanie. Można powiedzieć ogólnie: Katarzyna Janiszewska przedstawia świat medycyna alternatywnej, chociaż w książce polemizuje się z tą nazwą.

Katarzyna Janiszewska: Ja nie leczę, ja uzdrawiam

Wydawnictwo Otwarte

Autorka zadaje pytania ale dosłownie na nie nie odpowiada. Kim są bioenergoterapeuci? W książce przedstawia kilka najbardziej znanych postaci, z zaznaczeniem, że mnóstwo innych, mniej sławnych działa i ma swoich wiernych pacjentów. Czy to ludzie z prawdziwym darem, czy może są łącznikami z energią boską albo kosmiczną? A może są zwykłymi oszustami, którzy żerują na nieszczęściu innych? Janiszewska nie daje odpowiedzi dosłownych, ale wysłuchuje każdej ze stron. W książce zamieszczone są wypowiedzi samych uzdrawiających, do których autorka reportażu jeździła, psychologów wypowiadających się na ten temat a także samych pacjentów, których opowieści wprawiają w zdumienie. Sama pozostawia wnioski innym, chociaż z charakteru jej narracji wyziera lekko sceptyczny ton.

Grupa uzdrawiaczy stale rośnie w siłę

Zanim przeczytamy książkę, nie mamy pojęcia, że z dekady na dekadę ilość osób parających się uzdrawianiem alternatywnym, rośnie w tempie niemal geometrycznym. Podczas czytania zadajemy sobie pytanie o powody takiego zjawiska. Czy to prawdziwy wysyp ludzi światłych, osób obdarzonych darem lub szczególnymi zdolnościami, a może wszelkie maści biznesmenów rozumiejących ludzkie potrzeby i mechanizmy uzyskiwania korzyści z czego się tylko da? Co na ten temat mówią przedstawiciele innych profesji takich jak lekarze, prawnicy czy duchowni? Każdy ma swoją rację. Z jednej strony medycyna oparta na faktach a z drugiej praktyki rodem ze średniowiecza. Dlaczego coraz większa liczba parających się leczeniem energią, ma swoich pacjentów? Czy to brak wiary w praktyczną medycynę czy kulawy system opieki zdrowotnej? A może odpowiedź na traktowanie człowieka jak niepotrzebnego przedmiotu, którego nikt nie chce wysłuchać..

Różne spojrzenia na zjawisko

Odbiór książki na pewno będzie różnorodny. Jedni środowisko uzdrawiaczy odbiorą jak grupę zajmującą się wykorzystywaniem innych ludzi, drudzy będą widzieć w nim wysłanników wszelkich pozytywnych mocy boskich. Wszystko zależy od punktu widzenia, może też od osobistych doświadczeń. Każdy, komu kiedykolwiek pomógł bioenergoterapeuta, niektóre kwestie odbierze jako atak. Ten, który do spraw podchodzi sceptycznie, znajdzie w książce potwierdzenie swoich obaw.

Książka, wydana przez Wydawnictwo Otwarte, jest typowym reportażem, formą zgodnym z zasadami, które rządzą tym gatunkiem. Nikomu nie narzuca wniosków, nie uprawia taniej demagogii. Zadaje pytania a nawet przytacza odpowiedzi różnych stron. Zmuszą czytelnika do wyrobienia sobie własnego zdania. Taki właśnie powinien być reportaż.

TST