Portowe miasto na południu, w którego genius loci zapisany jest … pieniądz. W XVIII wieku miasto bogaciło się dzięki połowom śledzi, w XIX wieku rozpoczął się trwający 80 lat rozwój przemysłu rybnego, a gdy ten się skończył to odkryto złoża ropy naftowej. Stavanger jest też znane i odwiedzane z powodu jednego z 50 cudów świata (wg CNN), czyli ambony skalnej Preikestolen, równie atrakcyjnego, choć mniej znanego głazu o nazwie Kjerabolten oraz rozciągającego się pod nimi Lysefjordu. Turyści, żeby zobaczyć te atrakcje często nocują i zatrzymują się w Stavanger, a to oznacza kolejne przychody. To miasto urodzone w czepku z pobrzękujących monet.
W wieku XVIII Stavanger było nazywane „stolicą śledzia”, a to z powodu obfitych połowów tej ryby. Właśnie rybołówstwo a potem budowa statków przyczyniły się do rozwoju miasta i bogacenia się jego mieszkańców, w czasie gdy Norwegowie z interioru i północy cierpieli biedę. Gdy przestano żyć z połowu śledzia, pod koniec XIX wieku rozpoczął się trwający 80 lat rozwój przetwórstwa rybnego. W puszkach lądowały głównie sardynki, powstawały kolejne fabryki, walczące między sobą nie tylko na jakość wyrobów ale także na … urodę etykiet. Dzięki temu wyścigowi między konkurencją powstawały prawdziwie etykietowe „dzieła sztuki”, przedstawiające nie tylko ryby ale także zwierzęta, sceny morskie, sportowe na etykietach uwieczniano nawet rodzinę królewską. Tej rywalizacji na etykiety towarzyszyli kolekcjonerzy, a cała skupiona wokół tego historia nazywana jest często szaleństwem iddis (iddis – etykieta po norwesku).
Sztuka nadal trzyma się blisko przemysłu i powstaje niejako spontanicznie, w 2016 roku po raz pierwszy odbył się Nuart Street Festival, czyli festiwal street artu, w ramach którego podpisana została umowa z firmą Kolumbus, czyli miejskimi autobusami. Pierwszych osiem pojazdów zostało wymalowanych przez znanych artystów Ernesta Zacharevica z Litwy, Add Fuela z Portugalii, Martina Whatsona z Norwegii i Hamę Woods, najbardziej znaną norweska graficiarkę. W ciągu kolejnych trzech lat następne autobusy zostaną w ten sposób ozdobione – zwróćcie na nie uwagę podróżując do Stavanger.
Miasto stać na bycie mecenasem sztuki, jest jednym z najbogatszych miast świata. Gdy upadł przemysł rybny, niespełna 10 lat później, w latach 70. XX wieku odkryto złoża ropy naftowej, ich eksploatacja i budowa platform wiertniczych trwa do dzisiaj. Obydwa te ważne w rozwoju miasta wydarzenia upamiętniają… muzea. Możemy zatem zwiedzać Muzeum Ropy Naftowej i Muzeum Produkcji Konserw. Muzeum Ropy Naftowej zwraca uwagę nowoczesną, wysmakowaną architekturą, w środku znajdziemy całą historię wydobycia ropy i gazu, dowiemy się wiele na temat nietypowych zastosowań tych surowców i poznamy życie na platformie wiertniczej.
Muzeum Produkcji Konserw przeniesie nas na koniec XIX wieku i pokaże niemal 100 lat z historii pakowania ryb do metalowych puszek, zobaczymy przykłady wspomnianych wyżej etykiet, a w wybrane dni możemy uczestniczyć w pokazie wędzenia sardynek.
Miasto choć przemysłowe ma piękną starówkę (Gamle Stavanger), która szczyci się przepięknie odrestaurowanymi drewnianymi domami z XVIII i XIX wieku, jest to największe skupisko zabytkowych domów w Europie Północnej, prawdziwie żywe muzeum. Żywe, bo w tych domach mieszczą się galerie, kawiarnie, sklepy. Warto też odwiedzić średniowieczną, dobrze zachowaną katedrę z XII wieku (Domkirke).
Stavanger to najbliższe miasto, z którego można się dostać na Preikestolen, skalną półkę rozpłaszczoną nad Lysefjordem, która uchodzi za jedną największych atrakcji turystycznych Norwegii. Aż trudno uwierzyć, że jej turystyczna kariera rozpoczęła się dopiero w 1900 roku, gdy z płynącego przez Lysefjord statku wypatrzył ją sportowiec Thomas Peter Randulf, który później dotarł do niej przez góry. Co roku bity jest kolejny rekord frekwencji, w 2016 roku odwiedziło ją ponad 300 tys. osób . Po drugiej stronie fiordu znajduje się inne atrakcja turystyczna Kjeragbolten, olbrzymi głaz zakleszczony między skałami.
To miasto jest świetnym punktem startowym do rozpoczęcia zwiedzania Norwegii. Gdy wybieramy się na dłużej warto rozważyć podróż własnym samochodem, bo można sporo zaoszczędzić, zabierając ze sobą sprzęt wędkarski, jedzenie, Norwegia to piękny ale nie najtańszy kraj. Najwygodniejsza i biorąc pod uwagę Polskę Zachodnią i Południową najkrótsza trasa autem do Stavanger prowadzi przez Niemcy i Danię. Ostatni jej etap pokonamy ogromnym promem wycieczkowym MS Stavangerfjord lub MS Bergensfjord. Jednego dnia wsiadamy w samochód i jedziemy przez niemieckie i duńskie autostrady do Hirtshals skąd wypływamy wieczorem i następnego dnia rano budzimy w Stavanger. Za rejs Fjord Line w jedną stronę dla czterech osób z samochodem i fotelami lotniczymi zapłacimy w promocji ok 550 zł (123 euro) dodając szacunkowe koszty paliwa, do Stavanger dojedziemy za niecałe 300 zł od osoby.
@infoWire